Szczupleszym być : Moja historia w walce o wygląd.


Tym postem otwieram nowy temat na blogu dotyczący odchudzania, dbania o swoje ciało i innych związanych z tym tematem.

Na początku muszę opowiedzieć Wam (w wielkim skrócie) swoją historie.
Jest to istotne, ponieważ później, kiedy będę pisać jak wyglądały i zmieniały się moje ćwiczenia oraz dieta, będziecie wiedzieć, czemu wyglądało to tak, a nie inaczej, a osoby z podobnymi problemami będą (mam nadzieję) bardziej pewne w tym, co robią.

Zacznijmy, więc od tego, że jestem chora.
Nie jakoś tam chora.
Mam poważne kłopoty zdrowotne, od 8 lat choruję na Sjogrena z przebiegiem Tocznia Układowego, który jest z typu chorób autoinmunologicznych.

Z chorobami to jest tak, że jedni przechodzą je w taki sposób, iż nawet nie odczują, że coś im dolega, a inni (jak to jest w moim przypadku) muszą się nacierpieć i namęczyć, aby wyniki, choć trochę drgnęły, a samopoczucie się poprawiło.
Lekarze twierdzą, że jestem wyjątkowym przypadkiem i wcale temu nie zaprzeczam. Przez okres, jaki się leczę i przez ilość leków, które w tym czasie dostałam, przypałętało się wiele dodatkowych problemów związanych ze zdrowiem.
Brałam już chemię, od 8 lat biorę sterydy w bardzo różnych dawkach, oraz stale przyjmuję garści innych leków podtrzymujących mnie przy życiu i pozwalających mi funkcjonować jakkolwiek.
Przez „cudowne” sterydy i złą diagnozę na początku leczenia przytyłam 45 kg w pół roku. Chodziłam wtedy do szkoły podstawowej, miałam 147 wzrostu i ważyłam 75 kg.



Wyglądałam jak wyglądałam. (Ale tutaj i tak już byłam szczuplejsza...). 
Niestety duża część społeczeństwa była pewna, że jestem gruba, bo siedzę i jem jak opętana…
Taa… Polecam spróbować brać moje dawki sterydów i nie przytyć.

Przez mój wygląd nie byłam akceptowana wśród rówieśników, wiele osób się ze mnie śmiało, nieznajomi wytykali mnie palcami na ulicy.
Często również trafiałam na osoby starsze, które potrafiły powiedzieć mi, że „Chyba czas zacząć się odchudzać, bo taka spasiona wyglądam obleśnie”.
Byłam wyzywana, szykanowana, nieakceptowana wśród społeczeństwa. 
Nie mogłam zrobić nic ze swoją wagą, ponieważ to leczenie wpływało tak na moje ciało, a ja mimo dobrej diety nie chudłam. Ćwiczyć nie mogłam, ponieważ byłam w takim stanie fizycznym (bóle stawów, rwania, migreny), że jedyne, o czym marzyłam była śmierć.
Ból był nie do wytrzymania i nie dało się go niczym opanować. 

To wszystko przyczyniło się do tego, że odsunęłam się od ludzi, bo kojarzyłam ich tylko z krzywdą, jaką mi wyrządzali.
Kiedy już trochę się pozbierałam i wychodziłam poza swoje 4 ściany, znów natrafiał się ktoś, kto krzywo się spojrzał i skomentował mój wygląd.
Było mi z tym wszystkim bardzo ciężko, ponieważ sama choroba, ból, ciągłe pobyty w szpitalach były trudne do zniesienia, a dodatkowo dostawało mi się za to, że żyje, tak naprawdę.
Do dziś, mimo upłynięcia paru lat i zgubienia wielu kilogramów, mam pewien uszczerbek na psychice. Kiedyś słyszałam bardzo mądre słowa, które wypowiedział Gok Wan, nie przytoczę ich dokładnie, bo aż tak dobrej pamięci nie mam, ale chodziło mu o to, że takiej traumy nigdy się nie pozbędziemy, oraz że niezależnie od tego jak szczupli będziemy, w środku zawsze pozostaniemy grubasami.

Jak więc doszłam do tego miejsca, w którym jestem?

Po 3 latach nieprawidłowego leczenia, w końcu trafiłam do dobrego lekarza, na początku musiałam być leczona ze skutków polekowych, ponieważ byłam tak zapchana wszystkim, że badania nic nie wykazywały. Leczenie to zajęło 2 lata. Po tym okresie postawiono mi dobrą diagnozę i zaczęto leczyć prawidłowo.

Przeszłam przez wiele leków, w różnych dawkach i kombinacjach, jednak do tej pory choroby nie zaleczyłam (tego nie da się wyleczyć, można jedynie „uśpić”), ponieważ mój organizm jest tak oporny na wszystko, co dostaje.
Z biegiem czasu pojawiały się też dodatkowe choroby, z którymi walczę do dziś, więc nie jest łatwo.

Mimo to, po wprowadzeniu mojego leczenia na dobry tor, zaczynałam się czuć lepiej. Nie były to efekty widoczne z miesiąca na miesiąc, tylko z roku na rok, jednak udało się na tyle, że mogłam zacząć funkcjonować jak człowiek, uczęszczać w życiu codziennym, a to było już coś. Nie leżałam już 24h w łóżku.
Dzięki temu, że ból trochę ustąpił zaczęłam więcej chodzić. Zaczęłam więcej chodzić, spalałam i chudłam.
Chudłam, chudłam, bez restrykcyjnej diety i ćwiczeń, tylko włączając zwykłe czynności.

Mimo to, po jakimś okresie, zatrzymałam się na pewnym etapie i przestałam już zrzucać kilogramy (z woli mojego organizmu, nie mojej własnej).


Wtedy stwierdziłam, że trzeba się do tego bardziej przyłożyć i zrobić coś żebym w końcu była zadowolona ze swojego odbicia w lustrze. I tak zaczęłam kombinować – układać dietę, eliminować, co niepotrzebne i ćwiczyć.
Jednak, musicie wiedzieć, że to, iż wprowadziłam w swoje życie więcej ruchu, wcale nie znaczy, że czułam się lepiej.
Moja choroba i to, przez co przeszłam, zahartowało mnie na tyle, że mimo łez w oczach (z bólu) ćwiczyłam. Nie było "Nie", nie miałam wymówek.
Czasem nawet dochodziło do tego, że nie zrobiłam jakiejś istotnej rzeczy ze względu na złe samopoczucie, ale ćwiczyć „musiałam”.
Dzisiaj wiem, że może i udowodniłam sobie tym jak silna jestem, ale zrobiłam sobie również wielką krzywdę taką postawą, ponieważ stresowałam siebie i swój organizm tym przymusem ćwiczeń i restrykcyjną (wtedy) dietą.
Schudłam, ale jakim kosztem... Kosztem kompletnego wyniszczenia psychicznego.
A fizycznie jak było źle tak jest do dzisiaj.

Na szczęście po 6 miesiącach męczarni opanowałam się, za sprawą kolejnych problemów zdrowotnych, które narobiłam sobie swoim postępowaniem.
Wtedy zaczęłam się zajmować porządnym ułożeniem diety i ćwiczeniami, które nadawałyby się dla mnie. Dla osoby chorej z aktywną chorobą.

I w tej chwili wyglądam tak:

I tak to prezentuje się z wierzchu. 
Mogłabym tak jeszcze pisać i pisać, ponieważ to co opisałam wyżej to jedynie zarys mojej historii, jednak nie chce Was zanudzać, a tak jak wspomniałam na początku – nie mogę ominąć tego tematu, ponieważ na nim właściwie będą się opierały kolejne posty.

Podsumowując: Chciałabym, poprzez moją historię, ostrzec Was przed przesadą.
Wszystko jest dobre w odpowiedniej ilości, ruch i dobrze dobrana dieta jest zbawienna, ale musi ona współgrać z Nami i nie może wywoływać u Nas stanów stresowych.
Co innego jeśli mamy lenia i nam się po prostu nie chce, ale jeśli naprawdę źle się czujemy – odpuśćmy. Ćwiczenia i dieta nie pomogą nam, jeśli przy okazji będziemy psuć sobie zdrowie psychiczne czy fizyczne.

Mam wielką nadzieję, że ktoś przeczytał mój wywód, bo jest on istotny i może otworzyć oczy wielu osobom.
Nie chcę żeby, to, co napisałam, zostało odebrane jako użalanie się nad sobą czy poszukiwanie współczucia.
Wiem że nie można mnie zaliczyć do osób tego typu, ja wręcz przeciwnie – robię wszystko żeby pokazać innym, że świetnie sobie radzę i nie cierpię traktowania ulgowego, litowania się. Myślę, że samo to, iż ten kto nie zna mnie dobrze, nie powiedziałby nigdy, że jestem osobą chorą, po przejściach, potwierdza moje słowa.

Pamiętajcie! To jak nasze życie wygląda i co sobą reprezentujemy, zależy w 99% od NAS SAMYCH.



P.S.: Jeśli chodzi o dokładne ćwiczenia, dietę, pielęgnacje ciała - wszystko pojawi się w kolejnych postach, jednak jeśli coś interesuje Was szczególnie - piszcie, będę wiedziała na czym skupić się bardziej. :)

Komentarze

  1. Bardzo interesujący, ważny i mądry post. Niestety, ludzie są nieświadomi, że jednym słowem albo spojrzeniem mogą komuś wyrządzić krzywdę. A równie często ich to w ogóle nie obchodzi...
    A jeśli chodzi o chudnięcie, to ja też zaczęłam zrzucać przy normalnych czynnościach: we wrześniu zaczęłam pracę, która wymaga ode mnie sporej ilości chodzenia pieszo, a jakieś dwa tygodnie temu zobaczyłam, że brzuch mam jakiś taki płaski (: A ćwiczenia z Jillian czy Chodakowską, które robiłam wcześniej, nic mi nie dały. No, może poza polepszeniem kondycji.

    Trzymam kciuki, żeby było dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie są świadomi, albo są też tak okropni.
      Tym którzy nie mają wiedzy jeszcze czasem można wybaczyć, ale mimo wszystko. Po wyglądzie się nie powinno oceniać, nawet jeśli ktoś jest taki a nie inny na własne życzenie. W tych czasach zapomina się jakie wartości są ważne. Wszystko co materialne robi się bardziej pociągające. A ludzie w środku... Są coraz brzydsi.
      Tak to jest, chudnie się jak zaczyna się robić coś, do czego wcześniej ciało nie było przyzwyczajone. Pewnie dlatego nie chudłaś, bo niby na ćwiczeniach się wysiliłaś, ale to było parę minut, a teraz masz podkręcony metabolizm, bo pracę wykonujesz wiele godzin i ciało non stop odbiera bodźce.

      Nie dziękuję. :))

      Usuń
  2. Ja też mam problemy ze zdrowiem i również brałam sterydy w dużych dawkach. Ciało wtedy tyje z dnia na dzień. Teraz już nie biorę, ale ciężko mi zrzucić te 10- 15 kilo, które powinnam zrzucić (pomimo zdrowej diety i ćwiczeń). Najbardziej irytujące są pytania w stylu: "nie przeszkadza Ci, ze masz takie uda?" ehhh....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie...Po sterydach jest w ogóle ciężko zrobić cokolwiek.
      Ja biorę na stałe i będę brać do końca życia, ale miejmy nadzieję, że na tyle małe dawki, że nie zrobią one więcej krzywdy mojemu organizmowi.
      Ech, ludzie są okropni. Wiem, znam to dobrze, mi też wiele dziwnych pytań było zadawane.

      Usuń
  3. Wyglądasz teraz pięknie ;* Jestem bardzo ciekawa notki o Twojej diecie, ćwiczeniach czy pielęgnacji ciała :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Chylę czoła ! Wyglądasz rewelacyjnie. Ja w podstawówce i do 1 liceum byłam toczącą się kulką, również przyjmuję leki , choruję na astmę i też nie było łatwo a jednak zawzięłam się i osiągnęłam sukces :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      "Toczącą się kulką" to dobre porównanie. :D
      Astmę miałam w dzieciństwie, też cholerstwo straszne. :/
      W takim razie gratuluje i Tobie! Jak się chce to można. :)

      Usuń
  5. Czytając co miałam łzy w oczach... jednym słowem jesteś niesamowita. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. To strasznie miłe czytać takie słowa. :)

      Usuń
  6. jestem w totalnym szoku kochana , kawał stalowej babeczki w Tobie drzemie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, a jak!
      Polak ze mnie z krwi i kości - oporny na wiedzę, ciężki do zajeba***. :DD
      :*

      Usuń
  7. Ale z Ciebie silna dziewczyna. Klaniam sie :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to mówi mój tata - twardym trzeba być nie miętkim. :D
      :*

      Usuń
  8. Na chwilę obecną masz fantastyczną figurę.
    U mnie pojawiły się kłopoty ze zdrowiem, gdzie też lekarz zalecił mi branie sterydów i uprzedzał, że skutkiem ubocznym będzie zwiększenie apetytu (ale nie samo tycie), na 'szczęście' wylądowałam w szpitalu, gdzie zaproponowali inne leczenie.
    Ale przy mojej normalnej diecie gdzie praktycznie całymi dniami leżę w łóżku już odczułam skok wagi (3 kilo w niecałe 2 miesiące). Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła chociaż na basen zacząć chodzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. :) Jeszcze nie jestem do końca zadowolona, bo mam bardzo zwiotczałe ciało, ale w sumie co się dziwić. Może uda mi się je odpowiednio ujędrnić.
      Zwiększenie apetytu to raz, a dwa - zatrzymywanie się wody w organizmie, co wygląda jak przytycie.
      Miałaś szczęście w nieszczęściu, nie ma co.
      Trzymam kciuki za Twoje zdrowie i samopoczucie. Trzeba wierzyć, że będzie dobrze, bo odpowiednie nastawienie daję połowę sukcesu. :)

      Usuń
  9. Pamiętam jak leżałyśmy razem w szpitalu, nie pamiętam do końca na jakim etapie swojej wagi byłaś, ale w związku ze mną też nikt nie wiedział co robić, chcieli dać mi sterydy ale ani moi rodzice ani lekarz prowadzący się na to nie zgodzili, powiedzieli, że w ostateczności dostanę je. Może nie pamiętam jak dokładnie wyglądałaś, ale zapamiętałam jak bardzo sympatyczną osobą jesteś i to co przeszłaś (myślę,że mam trochę podobne "wspomnienia" co do mojej choroby, której także nie da się wyleczyć) jest niesamowite, bo Ty jesteś niesamowita :) NEVER GIVE UP! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba byłam już w tej drugiej połowie - chudszej. :))
      Dziękuję Ci. Dziękuję za pamięć i piękne słowa. To strasznie budujące. :*

      Usuń
  10. Ogromna zmiana, jestem pod wrażeniem Twojej siły i tego co musiałaś przejść...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Wiesz ludzie nie wiedzą ile są w stanie znieść dopóki coś nie zacznie się dziać.
      Ja już dam radę prawie ze wszystkim.
      Jestem zahartowana na poziomie hard. :D

      Usuń
  11. Najistotniejsze że sama tego chciała,ś ale dążenie za pięknym wyglądem czy idelną figurą za wszelką cenę nie jest dobrym poczynaniem - ja może też za szczupła nie jestem ale nauczyłam się lubić siebie taką jaką jestem. Ale ciakwi mnie właśnie jakie ćwiczenia i dietę stosowałaś :) Pozdrawiam i trzymam kciuki za powrotem do w miarę normalnego funkcjonowania w chorobie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Zawsze wiedziałam, że kiedyś mi się to uda. I nawet w tych "grubszych" chwilach, pamiętam jak mówiłam do rodziców: " Kiedyś będę taką laską, że się będą na ulicy oglądać". :) Nie oglądają się i nie wyglądam jak bogini, ale w porównaniu do tego co było... Nie ma porównania.
      To jest super. :) Ja niestety jestem z tych, którzy nie potrafią zaakceptować siebie z fałdkami, zdecydowanie bardziej komfortowo i pewniej czuje się szczuplejsza. Ale z wiekiem może i się tego nauczę. :)
      Nie dziękuję! :*

      Usuń
    2. nie wierzę, że się nie oglądają, jesteś naprawdę wyjątkowo urodziwa, serio. mało jest takich dziewczyn. od razu tak pomyślałam, kiedy trafiłam na twojego bloga.

      Usuń
    3. A jednak!
      Chyba, że znowu mi się wada wzroku pogorszyła... :D
      Wiesz, teraz bardziej zwraca się uwagę na kościste dziewczyny.
      Po za tym mam za silny charakter, a ludzie (jak się okazuje) boją się tego.
      Ale dziękuję, to miłe. :)

      Usuń
  12. Zgadzam się, że ludzie potrafią być okrutni.
    Jestem w dość analogicznej sytuacji, co Ty- tyle, że u mnie choroba i przyjmowane przeze mnie leki zaskutkowały potwornym trądzikiem, którego nijak nie mogłam się pozbyć. Moja twarz parę lat temu wyglądała strasznie. Pryszczy po prostu nie dało się zasłonić, a kiedy tylko schodzil jeden- pojawiał się następny. Wstydziłam się wyjść na ulicę, zasłaniałam twarz szalikami, czapkami, kapturami, a mimo to zawsze znalazł się ktoś "życzliwy", kto chciał mi dać jakieś rady albo adres specjalisty. Niektórzy nie mówili nic, ale samym spojrzeniem potrafili okazać człowiekowi tyle pogardy, że żyć się odechciewało...
    Teraz, na szczęście, również jestem pod opieką dobrego lekarza, a moja twarz wygląda o niebo lepiej. Wprawdzie mam na niej blizny (które zostaną mi już raczej do końca życia), i wciąż wyskakują mi "niespodzianki", ale żyje mi się lepiej, łatwiej...
    To przykre, że aż taką presję wywiera na nas społeczeństwo. Bardzo dobrze, że mówisz o tym głośno- może to coś w końcu zmieni?

    Pozdrawiam gorąco!
    Lynx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... Jak nie jedno to drugie.
      Moja bliska znajoma też miała trądzikowy problem. Gdyby nie to, że widziałam jak cierpi, nawet nie pomyślałabym, że można się przejmować wypryskami na twarzy.
      A to ludzie powodują, że takie sprawy Nas zaczynają przejmować i stawać się Naszą obsesją.

      Usuń
    2. Oj, można, można- w koncu twarz (tak samo zresztą, jak nadwaga) to coś, czego nie da się ukryć (bez zakładania muzułmańskiej burki)...
      Wszystkie bolesne doświadczenia z przeszłości zostawiają jakiś uraz psychiczny i żal do ludzi. A tego nie da się łatwo usunąć :(
      Jesteś wspaniała!!!
      L.

      Usuń
    3. Niestety muszę przyznać Ci rację.
      Ciężko się wyzbyć tych urazów.
      Ale damy radę!
      Bo kto jak nie My? :)

      Ty też!
      Buziaki. :*

      Usuń
  13. Podziwiam Cię ale też wirtualnie ściskam (wcale nie z litości), bo doskonale wiem, co czułaś. Ja od dziecka mam dużą nadwagę. Podobnie jak Ty przez chorobę. Nie jem prawie nic, to jakieś marne ochłapy, słodyczy nie tykam a i tak całe życie każdy kto na mnie spojrzał wytykał mnie palcami, od spaśnych świń (nawet moja własna 'rodzina'!). Tak jest do dzisiaj, każdy odsuwa mnie na bok, jakby duża nadwaga była zaraźliwa.. Moje poczucie wartości przez to wszystko gdzieś zginęło i do dzisiaj go nie odnalazłam. Potrzeba do tego dużo siły, zwłaszcza psychicznej a tego mi bardzo brakuje. Teraz sobie wmawiam, że już mnie to aż tak nie rusza, ale jak jestem sama i przypominam sobie wszystkie krzywe spojrzenia czy przykre słowa innych z danego dnia to wszystko gdzieś w środku pęka. Może kiedyś uda mi się samej dla siebie wywalczyć spokój i akceptację, ale póki co...

    Ale Tobie gratuluję i jestem pełna podziwu. Dużo zdrowia, kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ściskam! :))
      Ale wiesz, że niejedzenie nic też nie jest wyjściem? Wyniszczasz dodatkowo swój organizm, nie dostarczasz mu odpowiedniej ilości składników. Ja też myślałam - nie będę jeść, to schudnę. Ale lepiej się chudnie jedząc. W tej chwili jem dużo, zawsze się najadam i jestem szczuplejsza, niż wtedy kiedy jadłam malutko.
      No i nie mam innych problemów jak wypadanie włosów czy brak okresu.
      Ale wiem, wiem... To wszystko siedzi w Nas przez sytuacje, które zdarzyły się w życiu. To okropne, bestialskie, że ludzie potrafią się tak zachować i wpłynąć do takiego stopnia na życie drugiego człowieka.
      Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć dobrą drogę i cieszyć życiem.
      Przeszłam przez to o czym piszesz, więc dobrze Cię rozumiem.
      Nie poddawaj się walcz, jedz, poczytaj o dietach przy chorobach.
      Tobie również życzę dużo zdrowia. Dużo zdrowia i siły do walki o siebie, swoje życie.

      Usuń
  14. tez zaczelam brać leki przez które zaczęłam tyć... na dzień dzisiejszy jest to 5 kg w miesiac zobaczę jak bedzie pozniej. Ale wiem jak to jest jak chce sie schudnąć za wszelką cenę.

    jesteś mega silna babka i trzymam kciuki za ciebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech. :/ Ja również trzymam za Ciebie kciuki. Oby waga dalej nie pięła się w górę, ale jeśli tak będzie - nie załamuj się! Wszystko da się cofnąć, tylko potrzeba czasu i cierpliwości.
      :*

      Usuń
  15. :O szacunek kobieto... zazdroszczę samo zaparcia. Ja niestety stoje w miejscu, straciłam zapał, którym się z Tobą jakiś czas temu na fb dzieliłam;/ teraz powrocił... trzeba się ogarnać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma czego zazdrościć. Każdy może osiągnąć taki poziom, przecież nie jestem nadczłowiekiem (chyba :DD).
      Ale zapał każdy kiedyś traci, po prostu wszyscy potrzebujemy odpoczynku co jakiś czas. :)
      Trzymam kciuki!

      Usuń
  16. Ludzie naprawdę mogą zrobić krzywdę innym ludziom, w dodatku tą najgorszą - psychiczną. Ja sama do najszczuplejszych nie należę i choć teraz jakoś ten tłuszczyk rozszedł się we mnie, że przy odpowiednim stroju wyglądam, powiedzmy, OK, to będąc dzieckiem a później nastolatką naprawdę musiałam się nasłuchać na temat swojej tuszy. To przykre, naprawdę.

    I bez względu na to, czy ktoś siedzi i żre jak prosiaczek, czy bierze leki, które powodują u niego taką, a nie inną wagę, nikt nie ma prawa go oceniać. Nie ma ideałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda. Psychiczna krzywda jest nieporównywalna z fizyczną, bo fizyczna, jeśli przeminie, to nawet jeśli się o niej pamięta, nie zmienia specjalnie Naszych zachowań, a krzywda psychiczna... robi Nam sieczkę.
      Dzisiaj ocenia się po wyglądzie, prasa, TV, internet... Napatrzymy się na to wszystko, a później mamy wymagania względem siebie i innych, które są nie do spełnienia, bo to co widzimy w mediach jest nieprawdziwe.
      I później o...Mamy właśnie takie sytuacje. Chore i przykre.

      Usuń
  17. wielkie gratulacje że pomimo takiego obciążenia organizmu nie poddałaś się i zawalczyłaś o sylwetkę. Ja też kilka lat temu byłam duża (otyłość 1-go stopnia) ale to było z mojej winy i też zawalczyłam o siebie.Jednak mojego przypadku nie można porównywać do twojego gdzie ty byłaś bardziej obciążona przez chorobę.Chylę czoła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam otyłość 2 stopnia, czy nawet 3... Już nie pamiętam, ale mniejsza o to.
      Bez choroby też jest ciężko, bo w końcu "przesilamy" Nasz organizm.
      Ale cieszę się, że Ci się udało. Bo otyłość jest niebezpieczna dla zdrowia. I to powinno być zawsze głównym punktem odchudzania, a nie wygląd.

      Usuń
  18. jestem pełna podziwu i wiem, że czasem w tym wszystkim można się zapętlić i zatracić. Wyglądasz super, ciesze się, że jesteś na dobrej drodze :*
    Polecam Ci bardzo, bardzo dobry blog:http://www.tlustezycie.pl/
    Pisze go dziewczyna z ogromną wiedzą, naprawdę można bardzo dużo się dowiedzieć, także o jednostkach chorobowych, eliminacjach, ćwiczenia itp
    Trzymam za Ciebie kciuki :)
    Trzymam za

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, można przegiąć, człowiek łatwo się wciąga i w końcu wszystko może stać się uzależnieniem.
      TłusteŻycie odwiedzam już od dawna, to właśnie, między innymi, dzięki jej radom znalazłam dobrą drogę. :))
      Dziękuję! :*

      Usuń
  19. hm szczerze jak przeczytałam ten post to tak jak bym czytała o sobie, sterydy są straszne i sama wiem po sobie. Dodatkowo tak jak piszesz nie wszyscy rozumieją iż nasz wygląd nie zależy tylko od nas bo nieraz są to inne czynniki a nie tylko to że siedzimy na kanapie i jemy pączki, lody czy coś innego i wyglądamy jak wielkie beczki. Najgorsze jest w tym wszystkim że nieraz nie mamy wparcia od bliskich osób i popadamy w depresje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto w ogóle to cholerstwo wymyślił? Na jedno pomaga, na resztę szkodzi. :/
      Ludzie są strasznie ograniczeni, szczególnie młode pokolenia.
      Wsparcie to podstawa, ale wiadomo, rodziny się nie wybiera, i czasem kiedy wszystko się nawarstwia... powoli zabija.

      Usuń
  20. Bliska koleżanka mojej siostry ma tą samą chorobę i jakiś rok temu jej mąż także zachorował- leki strasznie zmieniają ludzi, nie tylko wagę, ale i skórę, a jak trafi się na złych lekarzy, którzy właśnie postawią złą diagnozę, to już w ogóle człowieka wymęczą leki, które tylko zaszkodzą.
    Teraz wyglądasz pięknie! ale wiem z doświadczenia, że jednak człowiek zawsze słyszy w głowie te durne (bo nie można tego nazwać inaczej) uwagi i docinki odnośnie swojej wagi. Byłam pulpetem w podstawówce i nasłuchałam się sporo, ale o dziwo z wiekiem, i dodatkowymi kilogramami;) czuję się lepiej niż kiedyś kiedy ważyłam tylko 48-52kg przy 171. Z czasem człowiek inaczej na siebie patrzy i mam nadzieję, że Ty także będziesz zawsze z siebie zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie osoby chore, to nie tylko sam w sobie problem, ale jakie koszta to za sobą ciągnie i psychiczne wyczerpanie... Koszmar.
      Dziękuję, na razie jeszcze nie akceptuje siebie w pełni, ale w porównaniu z tym co było, to mogę nazwać się narcyzem. :)))
      Waga też nie powinna być wyznacznikiem, bo każdy ma inną ciężkość kości, mięśnie też zajmując mniej miejsca ważą więcej, więc myślę że akurat waga powinna być ostatnim wyznacznikiem.

      Usuń
  21. Podziwiam Twoja siłę. Wyglądałaś wg mnie już pięknie w pomarańczowych legginsach :-)
    A teraz jesteś b. szczupła

    OdpowiedzUsuń
  22. jestes taka dzielna, posiedzialam w zyciu w szpitalach, sama mam niezle przekichane zdrowotnie i wiem jak latwo zamknac sie w chorobie, popasc w depresje. Dobrze ze dajesz sobie rade bo zycie mamy jedno i musimy grac kartami ktore dostalismy. Trzymam kciuki kochana, jestes dla mnie wzrorem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie.
      Wiadomo, że każdy, nawet zdrowy człowiek, ma swoje wzloty i upadki.
      Problemy zdrowotne są ciężkie do opanowania psychicznie, ale ja się wiele nauczyłam dzięki temu, inaczej patrzę na świat i więcej z niego wyciągam. :)
      Jakim tam wzorem! Nie przesadzajmy, bo się zawstydzę do granic możliwości. :))

      Usuń
  23. Też tak myślę, moderacja to klucz, i nic na siłę:)

    Jesteś mega silna:) Drobna wielka kobietko tak trzymaj:)

    OdpowiedzUsuń
  24. można być z Ciebie dumnym! gratuluje i oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Twoja metamorfoza jest powalająca i idzie w parze z tym, co masz w środku.

    Czasami sami sobie jesteśmy największymi katami, choć owszem, otoczenie też potrafi być okrutne.

    Co do problemów zdrowotnych - współczuję Ci ogromnie, sama cierpię na "alergie"/zaburzenia autoimmunologiczne, których w dodatku żadni lekarze na żadnym kontynencie nie potrafią zdefiniować. To podobno nowa choroba cywilizacyjna... przypadków jest niewiele, choć coraz więcej, wypadło na mnie, oh well. Co prawda dzięki temu, że nie jest jeszcze jasno przebadana, nikt mnie niczym nie faszeruje, ale z drugiej strony muszę bardzo uważać na to, co robię, żeby nie skończyło się tragedią.

    Tak czy siak - grunt to znaleźć własną ścieżkę, drogę, która będzie dla nas i pod nas. Pisałam Ci już u Asi, że ćwiczenia i dieta działają najlepiej, gdy przynoszą radość. Dlatego tak ważnym jest, aby sprawiały nam przyjemność a nie były przykrym obowiązkiem.

    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to prawda. Ludzie potrafią być okropni, ale mi sami często zachowujemy się jak S&M.
      Autoimmunologia jest wyjątkowa, nie ma co.
      Straszna jest liczba zachorowalności w tych czasach. Niedługo każdy będzie miał większe problemy zdrowotne...
      Twoje problemy na pewno nie są mniej uciążliwe niż moje, ja po prostu mam jeszcze ten dodatek, że naużerałam się, do granic możliwości, ze służbą zdrowia. Pielęgniarki, które są mądrzejsze od lekarzy i szpitale, które rządzą się swoimi prawami, to idealne miejsce na podnoszenie ciśnienia.
      W moim przypadku doszło do tego, że powinnam się już z dwoma osobami w sądzie spotkać, bo jedna "Pani doktor" prawie mnie zabiła swoim leczeniem, a druga nie postępowała zgodnie z Prawem Pacjenta...
      Jak to jest, ludzie na takich stanowiskach, powinni być jeszcze tymi ludźmi, a nie tylko stwarzać pozory. Szkoda, że nie ma się na to większego wpływu.

      Znaleźć własną ścieżkę, sposób na życie, żeby mimo tych złych rzeczy, które Nas spotykają, być szczęśliwym i umierać z poczuciem spełnienia i uśmiechu na twarzy.

      Od ćwiczeń aktualnie odpoczywam, regeneruje się, żeby powstać i zrobić to prawidłowo, a nie na siłę. :)

      Ja również!

      Usuń
  26. Wyglądasz rewelacyjnie, ale najważniejsze, że jesteś sobą:) Trzymam za Ciebie kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, to ważne, żeby nie stracić w tym wszystkim siebie.
      Dziękuję. :*

      Usuń
  27. Dziewczyno podziwiam Cię, szczere gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co, każdy może dokonać takich rzeczy, tylko trzeba chcieć i próbować. :)
      Dziękuję. :*

      Usuń
  28. ja to już pisałam ale napiszę raz jeszcze- JESTEŚ ZAJEBISTA, byłaś i będziesz, nie zapominaj! Szczere gratulację że byłaś silna, że nadal jesteś, że walczysz. Choroby mają to do siebie, że niszczą wszystkich i wszystko wokół, ale mając silną wolę można wiele. Czytam i czytam i kiedy ty przez chorobę miałaś problemy chociażby w szkole, ja miałam ze względu na to, że jestem chuda, za chuda. Czułam się jak Ty, bo szykanowanie miało miejsce dzień w dzień, a dodatkowo okulary na pół twarzy w wieku chociażby przedszkolnym nie pomagało. I nawet teraz walczę z tym, że nie mogę przytyć i ta walka trwa latami i wciąż nic. Jednakże nie mowa już o mnie. Fajnie że istnieją osoby właśnie takie jak Ty, że piszą o tym co powodowało w nich ból zarówno psychiczny jak i fizyczny, bo to akurat nie jest łatwe. Podziwiam Cię..mogłabym tu Ci naspamić w komecie o wielu rzeczach co chciałabym Ci przekazać, ale nie będę robić eseju;P po prostu tak trzymaj i dużo uśmiechu;*!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dziękuję Ci bardzo za ten komantarz, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy. Słowa, takie jak Twoje, są bardzo budujące i motywują do dalszej walki o siebie.
      Ty też się trzymaj! Mocno! :))

      Usuń
    2. Nigdy się dziewuszko nie poddawaj, bo jesteś na to za silna!;*

      Usuń
    3. Chciałabym napisać - nie mam zamiaru, ale wiadomo jak to jest, każdy ma swoje wzloty i upadki, tylko ważne żeby się podnosić, i te gorsze chwilę przetrwać w jak najlepszym stanie.
      :*

      Usuń
  29. Pamietam jeszcze Twoje pierwsze filmiki, bylas dzieckiem, teraz wyrosła z Ciebie piekna młoda kobieta !

    OdpowiedzUsuń
  30. czytam od jakiegoś czasu twojego bloga, oglądałam filmiki, wspominałaś kiedyś o swojej chorobie, ale nie miałam pojęcia, że jest tak poważna. Powiem tylko: JESTEŚ WIELKA i podziwiam :* Trzymaj się i walcz o siebie taką jaką chcesz być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie jest to coś na co można machnąć ręką i zignorować, ale jakoś trzeba sobie z tym radzić. :)
      Dziękuję bardzo, bardzo!
      Buziaki. :*

      Usuń
  31. Nie mogę wyjść z podziwu,jak sobie z tym wszystkim poradziłaś.Jesteś niesamowicie silną i piękną kobietą!Ja sama cierpię od 8 lat na migreny,mam też problemy z tarczycą,ale jakie-tego nie wiem,bo ile lekarzy,tyle diagno.Zaczęłam chorować w wieku 12 lat i wtedy w rówieśnikach zrozumienia znaleźć nie mogłam-w podstawówce i gimnazjum było najgorzej.Ba!Nauczyciele nie byli wcale lepsi.Śmiali się,że jestem szlachcianką i nie chce mi się chodzić do szkoły,podczas,gdy jeździłam z mamą od szpitala do szpitala w poszukiwaniu na ból nie do zniesienia.Nie raz bóle były tak silne,że nie widziałam,nie słyszałam i wymiotowałam,a mama zbierała mnie z podłogi.W tamtym czasie z kolei chudłam,bo mój organizm nie dawał rady z ilością leków i wymiotów,teraz już jako 20latka mam figurę,z której jestem zadowolona.I myślę,że to jest najważniejsze.Żeby mimo trudów życia,które występują na naszej drodze-nie poddawać się i być zadowolonym z siebie.Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do tej pory spotykam się z niezrozumieniem od strony nauczycieli.
      Niestety zazwyczaj jest tak, że jeśli ktoś sam nie przejdzie danej rzeczy, to nie potrafi jej zrozumieć, ew. rozumie "w miarę możliwości"...
      Współczuje, bo wiem co to znaczy porządna migrena. One nie dają funkcjonować. :(
      Tak, to prawda. Najważniejsze to akceptować siebie takim, jakim się jest, niezależnie od poziomu Naszej tkanki tłuszczowej, czy innych. :)
      Ściskam mocno! :*

      Usuń
  32. Podziwiam Twoją siłę . wiele ludzi nie dało by po prostu psychicznie rady , a Ty jednak dałaś . Na prawdę kłaniam się nisko , wielki szacunek . Mam nadzieję ,że będziesz się czuła lepiej . Trzymam kciuki za Twoje postanowienia .Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, czasem nawet rozmawiam o tym z rodzicami... że nawet oni nie poradzili by sobie, psychicznie i fizycznie, z tym co ja przeszłam i przechodzę. Ale jest to bardzo budujące, bo świadczy o tym, że zbyć się mnie szybko nie da z tego świata. ;)
      Mimo wszystko, tej siły nauczyłam się właśnie dzięki chorobie. Po prostu poszłam w dobrą stronę, bo nie użalałam się nad swoim losem.
      Nie dziękuję. :)
      Buziaki.

      Usuń
  33. Podziwiam szczerze. Jesteś bardzo, bardzo dzielna. I piękna nie tylko z wierzchu (a to nie jest trwałe) ale i od środka.
    Życzę Ci przede wszystkim dużo, dużo zdrowia i akceptacji siebie - nie tylko w tych dobrych ale i w gorszych chwilach!
    Pozdrawiam serdecznie
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      To dzięki temu, że tyle przeszłam, mogę się pochwalić trochę lepszym środkiem, w końcu to my i nasze życie kształtuje nasze środki.
      Nie dziękuję, mam cichą nadzieję, że życzenia się spełnią. :)
      Ściskam. :)

      Usuń
  34. Przeczytałam od deski do deski i jestem pod wrażeniem. Chętnie porozmawiałabym z Tobą dłużej, sama od niedawna mam zdiagnozowane zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa. Kiedyś trenowałam koszykówkę i wtedy niedowaga to była rzecz wręcz normalna. Teraz sytuacja nieco się odwróciła, moja nadwaga może nie jest gigantyczna, ale nie czuję się do końca dobrze sama ze sobą i cały czas szukam sposobu żeby ćwiczyć, ale zarazem nie szkodzić sobie jeszcze bardziej, szczególnie teraz gdy choroba dokucza mi niestety dosyć mocno. Trzymam za Ciebie kciuki, jesteś bardzo mądrą kobietą :) Dziękuję za ten post, przynajmniej wiem, że można, jeśli tylko się chce. Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz chęć porozmawiać, to nie krępuj się, napisz chociażby w wiadomości prywatnej na moim "fanpejdżu", a tam się dalej dogadamy.
      Jeśli mogę pomóc jakkolwiek, to z chęcią to uczynię.
      Ja za Ciebie również trzymam kciuki!
      I czekam na wiadomość.
      Ślę całusy i dziękuję. :)

      Usuń
  35. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardzo przykro czytać takie artykuły ale chciałabym Cie wesprzeć i zapewnić, że teraz jesteś taką laską i będziesz nią długie lata, że z nawiązką nazbierasz komplementów i podziwu w zamian za przykre lata :) Jesteś teraz śliczna a do tego zahartowana psychicznie - co nas nie zabije to wzmocni !

    OdpowiedzUsuń
  37. Jestem z Ciebie dumna.
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  38. Kurcze,ale motywacja : ) Też mam problemy zdrowotne i właśnie przez nie i leki które biorę trudno mi stracić na wadze. Wiem,że muszę się starać dwa razy bardziej niż osoby zdrowe,ale mimo to nie odpuszczam ; )

    OdpowiedzUsuń
  39. Kochana, czytając Twoją historię poczułam w Tobie bratnią dusze :) gdyż to co ja przeszłam w moim życiu też przysporzyło mi wielu łez i nieufności wobec ludzi. Ja urodziłam się z niesamowicie duża alergią wziewną skórną i pokarmową i atopowym zapaleniem skóry. Byłam chuda bo prawie nic nie mogłam jeść, na ciele miałam same rany, skóra wręcz paliła pękała sączyła się.. dzieci w szkole się mnie bały nie odzywały czasem śmiały się że się drapię itp. przez co zamknęłam się na kontakty choć byłam i nadal jestem bardzo optymistycznym, radosnym i żywym człowiekiem :) leczono mnie źle przez co do tego doszła astma oskrzelowa.. codzienne ataki duszności nie przeszły mi do dziś choć mam już 19 lat. leków i tych wszystkich cudów brałam tyle że nie zliczę. wycierpiałam się (oj moja rodzina też.. ) ale przez to jestem silniejsza i dojrzalsza. Najgorsze jest to że dołączyły mi się tez inne problemy zdrowotne( problem ze wzrokiem jedno oko plus drugie minus, potworne migreny z całym zestawem dolegliwości z nimi związanymi... żołądek i wątroba ehh przemilczę, bóle stawów i kości, kręgosłup to codziennie mnie prawie boli itd już nie chce mi się wymieniać. AL ŻYJĘ :D i tylko czasem muszę sie wygadać a tak to biorę leki i szalejmy w tym życiu. Nie lubię się martwić, zawsze staram się być uśmiechnięta nigdy się nie kłócić bo to nie ma sensu każdemu to polecam :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i my chorowitki trzymajmy się jak najlepiej :*

    OdpowiedzUsuń
  40. Cześć:)

    Doskonale Cię rozumiem :( - ludzie są okrutni. Ja od lat (od dziecka) choruję również, ale u mnie w przeciwieństwie jest nadmierna szczupłość. Nie jest to wynikiem anoreksji - wstrętu do jedzenia. Ale ludzie na pierwszy rzut oka, mają swoją własną opinię. Kiedyś pamiętam tłumaczyłam się, bo czułam się atakowana, nadmiernie urażona. Jednak po latach nauczyłam się, że nie ma sensu. Ludzie i tak będą swoje myśleć. Ważne, że ja i moi bliscy wiemy jaka jest prawda. W szkole przez dziewczyny z klasy przestałam chodzić na lekcje wychowania fizycznego, bo się po prostu wstydziłam... Rozumiem Cię doskonale, wyniszczenie psychiczne jest najgorsze, bo od niego zależy nasza poprawa fizyczna, mobilizacja do walki...
    Gorąco Cię pozdrawiam i wierze, że wszystko będzie dobrze i się ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Super wyglądasz! Podziwiam. Ile teraz ważysz i przy jakim wzroście?

    OdpowiedzUsuń
  42. I tak od jednego filmu który przypadkiem wyświetlił mi sie na Youtube trafiłem tu, świadczy to o niczym inny jak tylko tym, że przyciągasz swoją osobą, zachowaniem sposobem bycia. W Internecie jest wiele ładnych buzi ale nie o wszystkich chciało mi się czytać, pamiętaj dla niektórych liczy się coś więcej niż tylko wygląd i takich ludzi masz pewnie koło siebie. I życzę ci żebyś po tej metamorfozie sama wiedział co sie liczy bo ładne osoby otaczają ci sami wstrętni chamscy, nieszczerzy ludzie tylko one o tym nie wiedzą. Życzę szczęścia.
    LUK

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeżeli ten materiał wywołał w Tobie jakiekolwiek emocje lub skłonił do przemyśleń, podziel się nimi ze mną.
Dzięki temu, dasz mi wiarę w to, że nie piszę do poduszki! 😉
Dziękuję! 💜