Próbki, próbeczki...

Prócz kosmetyków pełnowymiarowych, często w formie giftu dostajemy próbki. O podkładach-próbkach pisać nie będę, bo wszystkimi kończynami mogłabym się podpisać pod postem Kasi, która napisała porządną notkę na ten temat.

Z kolorówki, jedyne o czym chcę wspomnieć to tusze Lancome. Miniaturki są genialne, dają efekt, który mi się nawet nie śnił. Po czym kupuje duży produkt i...klapa. :( Zachowują się kompletnie inaczej! Nie wiem jak to się dzieję, ale słyszałam, że nie tylko ja mam z tym problem.

Jestem ciekawa za to waszej opinii dotyczącej miniaturek pielęgnacyjnych.
Jakie jest wasze podejście do próbek? Lubicie, stosujecie, czy wyrzucacie od razu do kosza?

Jeśli chodzi o mnie, ja bardzo lubię testować jakieś wersje mini (nie tylko w saszetkach) ponieważ przy wielu produktach przekonuję się, że nie muszę kupować pełnowymiarowego opakowania, ze względu na działanie, które mi się nie podoba. Czasem, ale to bardzo rzadko, dany gratis zachęca mnie do kupna pełnowymiarówki i jestem z niej zawsze bardzo zadowolona.

Są oczywiście niektóre produkty, których działania nie możemy określić po jednym użyciu, ale za to możemy od razu zorientować się, czy chociażby konsystencja i zapach jest dla nas odpowiednia. 

Żeby nie było bezzdjęciowo, to wrzucam „kolekcję” giftów, którą staram zużywać się na bierząco:

Wystąpili:
Głównie próbki kosmetyków organicznych ze strony biogreenhouse,
Parę próbek kremu do cery naczynkowej z Ziajki,
próbasy szamponu i odżywki Goldwell,
I nawet jeden podkład  Ireny Eris! (który pewnie i tak okaże się za ciemny. :/)

Buziaki! :*

Komentarze

  1. ja nigdy nie mogę się zabrać za próbki i tak leżą i leżą nie używane:/

    OdpowiedzUsuń
  2. Też kilka razy odniosłam takie wrażenie, zwłaszcza po próbkach szamponów, czy odżywek, po użyciu pełnowymiarowego opakowania efekty były gorsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja zużywam próbki, ba! nawet czasami ich szukam. Teraz np. szukam próbek kremów z serii Tokyo Lift Dr Irena Eris, ponieważ nie wydam ok 200 zł za zestaw 3 kremów bez sprawdzenia choćby ich konsystencji i wchłaniania.
    A miniaturki to kocham i uwielbiam. Dlatego coraz bardziej kuszą mnie wszelkie Box-y

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mam całą kolekcję próbek i co uda mi się zużyć kilka to na ich miejsce przybywa mi ich dwa razy tyle ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak jadę na nockę do rodziców to biorę próbki. Mam ich dużo, najwięcej z firmy Ziaja i Vichy, jak kupuję coś w aptece to mówię : mogłaby mi pani dorzucić jakąś próbeczkę kosmetyku? A jaką? Wszystko jedno :)
    I dostaję garść :) w domu zużywa się je okropnie, ale ja czasami w weekendy śpię u rodziców i wtedy próbki się sprawdzają

    OdpowiedzUsuń
  6. ja bardzo juz uważam na próbki jakie mi dorzucają do koszyka w trakcie zakupów bo zwykle potem leżą i się kurzą :/
    Ogólnie to też wolę miniaturki produktów - bo wtedy jestem w stanie sprawdzić długotrwałe działanie. Co innego też 1,5ml kremu pod oczy a co innego 1,5ml kremu do ciała ;) a i takie dziwadla się zdarzają...
    Mam podobnie jak Ty - kilka produktów na podstawie samych próbek już odrzuciłam bo na przykład krem zapychał. Aktualnie natomiast trafiłam na świetny żel pod oczy Clarinsa który rewelacyjnie likwiduje opuchliznę i chyyyba nabędę pełen wymiar... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak już użyjesz to napisz jak się sprawdzają te z ziaji. Jestem ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeżeli ten materiał wywołał w Tobie jakiekolwiek emocje lub skłonił do przemyśleń, podziel się nimi ze mną.
Dzięki temu, dasz mi wiarę w to, że nie piszę do poduszki! 😉
Dziękuję! 💜