PoDENKOwania part.4

Dziś kolejne DNO, a nawet kilka. Wybaczcie mi za zdjęcia, które są bardzo nijakie, ale były robione w różnych warunkach i nie za odpowiednich.
Tak więc zaczynamy!


Maska Alterra – Dzięki dobrym opiniom, bardzo kusiło mnie jej wypróbowanie. Ze względu na cenę, stwierdziłam że raz się żyje, zobaczymy. Mimo iż mam krótkie włosy, to maseczka starczyła mi na max. 10 razy, ale muszę przyznać, że jeśli chodzi o produkty tego typu, to nie jestem nigdy oszczędna. Trzymałam ją zazwyczaj ok. 3 minut na głowie. Moje włosy były po niej miękkie, puszyste, nie były obciążone, co praktycznie jest u mnie niemożliwe i skóra głowy nie była już tak podrażniona. Jedynym minusem tej maski jest to, że wypłukuje kolor moich włosów za każdym razem. Niestety nie spotkałam się jeszcze z czymś co by tego nie robiło, nawet maski zrobione specjalnie do czerwieni.

Żel do higieny intymnej Venus – W sumie mój ulubiony. Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym kupiła dwa razy ten sam żel. A ten jest już trzeci z kolei. Bardzo lubię go za delikatny i ciepły zapach i oczywiście pielęgnacje. A no i pompkę. ;) Z czystym sumieniem mogę go polecić każdemu.

Peeling Lirene– Pierwsze co – super zapach. Może i trochę chemiczny, ale intensywny i pobudzający, czyli to co lubię najbardziej. Działanie? Jakieś na pewno, ale dupy mi po nim nie urwało. :) Ładnie ściera, jest bardzo mocny, drobinki się nie rozpuszczają. Do tego jest mało wydajny i czasem dozownik mi się zapychał, co było strasznie denerwujące. Nie kupię go ponownie, ponieważ nie widzę potrzeby, kiedy sama mogę zrobić sobie peeling kawowy, o wiele tańszy.

Krem HerbikaPlant Ziaja – Kupiłam go dzięki dobrym opiniom na KWC. Nie wiem skąd takie dobre się tam wzięły. U mnie nie sprawdził się praktycznie wcale, pod koniec zaczął mnie denerwować, zmieniła się trochę jego konsystencja. Nie robił praktycznie nic, jedyne plusy są takie, że szybko się wchłaniał i może jakoś minimalnie nawilżał, a ja od kremu oczekuje jednak więcej. Na pewno nie kupię ponownie.

Carmex – Kolejny ze zużytej kolekcji. Mam jeszcze 3 do wykończenia i jak uda mi się dobić dna, to już więcej go nie kupię, bo mimo świetnego działania już po prostu nie mogę na niego patrzeć. Może przerzucę się na Tisane.



Ten Pan, ma piękny zapach, bardziej na okres jesienno-zimowy. Niestety ten zapach szybko się ulatnia. Żel myje jak trzeba, ma fajny gumowy dozownik, niestety nie jest wydajny (Co ja dzisiaj z tą wydajnością?!) i nie jest wart swojej ceny (ok. 8 zł). Można spotkać równie fajne, a nawet fajniejsze żele, za niższą cenę. 


Oriflame i Avon to dla mnie firmy, do których podchodzę raczej jak pies do jeża. Nie lubię czegoś kupować czego wcześniej nie mogę wziąć w rękę, zobaczyć. Jednak mamy coś tak fajnego jak KWC, dzięki czemu czasem zdarza mi się na coś skusić. Żel pachnie bardzo naturalnie, dobrze się pieni i myje. Jeśli jednak chodzi o te jego „drobinki peelingujące” to one sobie tam pływają w tym żelu, ale nie robią za wiele. Może jest to dobry kosmetyk dla osób, które boją się/nie lubią ostrych/nie używają często peelingów. Ja jednak jako sado-maso lubię ścierać się do kości i dla mnie to po prostu ładnie pachnący żel. Czy kupię? Nie wiem. Ale jeśli jeszcze go nie miałyście, to polecam wypróbować, bo wielu osobom może się spodobać. Wszystko zależy od upodobań. :)

I to by były wszystkie moje dno-recenzje na dziś. Mam nadzieję, że przy następnej okazji znajdzie się jeszcze więcej produktów i może w końcu kolorówka, mimo że ją tak ciężko zużyć…
Buziaki! :*

Komentarze

  1. Żele Original Source pachną obłędnie, można się uzależnić, ale zrezygnowałam, gdy zauważyłam, że zawierają SLS..

    Zapraszam do mnie na http://ambasadorka-testerka.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. oj kolorówka jest ciężka do zużycia.. cieni do powiek to nawet nie próbuję:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak chcesz coś na cellulit co dupę urywa to polecam bańki chinskie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem nieźle ;) Ja właśnie obfociłam całą torbę pustych opakowań ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten żel z Oriflame również bardzo lubię :)
    Mam również krem z Ziai HerbikaPlant - u mnie sprawdza się idealnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam czerwona odzywke (nie maske) Alterry i musze przyznac,ze jest ona ogromnym zawodem. Nie wiem, jak się ma do niej maska. Aktualnie testuję wychwalaną odżywkę wygładzającą z Isany i zobaczymy, może się skusze i zaryzykuję potem z maską.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja jestem bardzo zadowolona z odżywki Alterry i planuję przetestować właśnie maskę:) Zgadzam się w 100 % w kwestii kremu ziaja HerbikaPlant- działanie jest znikome także i u mnie.
    Z kolorówki najszybciej zużywam tusze i ulubione szminki,a reszta idzie mi bardzo powooooli:D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Też się nie polubiła z tym kremem z Ziai... ogólnie lubię kosmetyki tej firmy, ale ten krem nie zrobił nic dobrego mojej skórze :( jakbym wcale go nie nakładała...
    Żel malinowy bardzo lubię - lubię wszystko co malinowe a ten ma dodatek mięty, więc ma świeżutki zapach idealny na upały :D
    Maskę alterra lubię, mam też próbkę odżywki i nie wiem czy się bardzo różnią ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ten balsam Carmexowy jest okropny! mam wersję wiśniową i jej nie znoszę.. ma tak sztuczny smak, że nie mogę się zmusić by go uzywać :/ zdecydowanie wolę wersje w sztyfcie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeżeli ten materiał wywołał w Tobie jakiekolwiek emocje lub skłonił do przemyśleń, podziel się nimi ze mną.
Dzięki temu, dasz mi wiarę w to, że nie piszę do poduszki! 😉
Dziękuję! 💜