"Czym dla Ciebie jest makijaż?" - czyli uroda od strony psychologicznej. :)


Dziś filmik, w którym starałam się połączyć dwie moje największe pasje. 
Co z tego wyszło?
 Zobaczcie sami! :)



Koniecznie dajcie znać, w komentarzach na blogu i na YouTube, czy chcecie więcej tego typu filmików i oczywiście czekam na Wasze odpowiedzi dotyczące głównego pytania - jestem niezmiernie ciekawa Waszych wypowiedzi!
Miłego weekendu! :)

Komentarze

  1. Ciekawe jest to co mówisz :) w sumie zauważyłam, że człowiek bardzo mało skupia się w tym całym zabieganiu i chaosie zewnętrznym na swoim wnętrzu i na rozmyślaniu co i jak. Ciekawe ćwiczenie :))
    Może nie codziennie ale na przykład na weekend :)

    Jeśli chodzi o makijaż... To pytanie do łatwych nie należy. Za makijażem jeszcze ciągnie się smrodek takiej opinii, że jak laska się maluje to pewnie się tym musi dowartościować, że maluje się, żeby się podobać innym... Tak mi się wydaje, że to zamierzchłe czasy są...
    Czym jest dla mnie makijaż? Przede wszystkim to MOJA godzina - półtorej godziny rano. Jasne - umiem go zrobić szybciej ale po prostu lubię tę chwilę. Chodzę do pracy na później więc mogę sobie spokojnie wstać, męża już nie ma w domu, robię sobie zieloną herbatę i wodę z cytryną na rozruch, siadam przed lusterkiem i obmyślam strategię :) Przeglądam, przebieram, wymyślam, cuduję... To mój czas, w którym czasem przeszkodzi mi jedynie telefon od listonosza ;) To moje poświęcenie się samej sobie.
    Makijaż to tez dla mnie pasja - od kilku lat (nie wiem dokładnie - 7-8) ciągle się o nim uczę, dowiaduję się nowych rzeczy o kosmetykach itp. dzięki temu moje koleżanki wiedzą, że mogą do mnie zadzwonić w środku nocy a ja im powiem, jaki mają sobie kupić podkład :D takie pogotowie makijażowe :)
    Makijaż jest sztuką - nauczyć się go nie jest prosto ale jak już są jakieś efekty to przynosi to ogromną satysfakcję i radość. To odkrywanie nowych zaskakujących połączeń kolorystycznych, nowych formuł kosmetyków.
    Dla mnie, z racji tego, że makijaż nieodłącznie wiąże się z blogowaniem, to także ciągłe rozwijanie swoich umiejętności, samodoskonalenie, dążenie do jak najlepszego efektu (celowo nie piszę "perfekcji" bo do niej mi spooooro brakuje). To świetne, bo w tej dziedzinie co chwilę odkrywa się coś nowego, intrygującego, pięknego, ciekawego. Poza tym, to aby pokazać swoje makijaże nauczyłam się nowych umiejętności - robienia zdjęć, obróbki ich... gdyby nie makeup nie ciągnęło by mnie do tego.
    Makijaż to dla mnie część życia i nie wyobrażam sobie siebie bez niego. Nie dlatego, że zakrywa to co ma zakryć i podkreśla to co ma podkreślać. Tylko dlatego, że przez niego wyrażam siebie. Nie maluję się dla innych. Maluję sie dla siebie :)
    Uf. Zatrzymałam filmik, napisałam komentarz, obejrzałam do końca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To zależy. :) Niektórzy mają zdolność "przystawania w biegu". Ja również się tego nauczyłam i to bardzo istotne, bo coraz bardziej zaczynamy funkcjonować jak maszyny, a nie ludzie.
    Niestety, ale muszę przyznać Ci rację. Prócz tego co piszesz, mam wrażenie, że wiele ludzi nie pojmuje, że makijaż może być pasją i osoby interesujące się nim, nie są puste/zapatrzone w siebie itd...

    Jak zapewne zauważyłaś, część naszego myślenia o makijażu się pokrywa. Cieszy mnie to bardzo, że obydwie podchodzimy do niego podobnie.
    1,5 h czy 15 minut - Każdy gospodaruje sobie czas wedle siebie i przeznacza go na to co uważa za słuszne, więc czemu by nie poświęcać makijażowi trochę więcej? Szczególnie, że tak jak wspomniałaś - to chwila od nas dla nas samych. :)

    Dziękuję Ci pięknie za tak wyczerpującą odpowiedź! O to mi właśnie chodziło. :) Doceniam i przyznaje, że taka reakcja motywuje mnie bardziej do dalszego kombinowania w tematach urodowo-psychologicznych. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe jest to co mówisz, choć ja już jestem "skażona" innym spojrzeniem na świat, niż to psychologiczne. Dodam w moim komentarzu trochę spojrzenia niemalże adeptki etnologii/antropologii kulturowe (co ciekawe widząc wczoraj Twój post, nawet nie oglądając filmiku, chwyciłam po kartkę, żeby zacząć pisać, ot taki drobny nawyk po 5 latach studiowania :))

    Zastopowałam filmik i...

    Zacznę od tego czym makijaż jest dla mnie. Ponieważ na co dzień nie używam do makijażu niczego więcej niż kremu do twarzy i tuszu do rzęs, jest to dla mnie forma dodania pewności siebie. Wiem, ze chociażby po pomalowaniu tych rzęs wyglądam inaczej niż bez tego. Jednocześnie doceniam sztukę makijażu, bo wielokrotnie próbowałam się pomalować czymkolwiek więcej i moim zdaniem wyglądało to okropnie, więc wiem, że dobry makijaż wymaga wielu, wielu ćwiczeń. Ja na razie się poddałam :) Może ze względu na to doceniam coraz bardziej naturalne piękno człowieka i idę wręcz w odwrotną stronę, bo teraz potrafię wyjść też "na miasto" bez tego tuszu do rzęs. Także w kwestii makijażu jestem na tak, jeśli naprawdę podkreśla urodę, a nie maskuje ją w jakiś komiczny często sposób. (dalsza częsc w osobnym komentarzu, bo się nie zmiesciłam!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz kilka słów z moich obserwacji świata (czyli to co powinnam robić non-stop ale czasem się wyłączam :P). Wydaje mi się, że przynajmniej w kręgach gdzie ja się obracam z makijażem jest coraz lepiej. Dziewczyny albo potrafią się umalować, tak że im zazdroszczę albo stawiają na modną w moich okolicach naturalność. Tylko dwa razy w życiu zdarzyło mi się nie dowierzać, że ta kobieta wyszła w takim stanie z domu, oba zdarzenia miały miejsce w komunikacji miejskiej. To niezłe pole do obserwacji, polecam :)

      A teraz kilka słów o stereotypach, bo widzę, że wraz z moja przedmówczynią też do nich nawiązujecie. Od wczoraj zastanowiłam się nad próbą ich wyjaśnienia. Zacznę od stereotypu czerwonych ust, żeby pokazać, że takie stereotypowe myślenie może trwać naprawdę długo i być tzw. strukturą długiego trwania. Moja koleżanka pewnego razu pomalowała usta na czerwono i wszyscy dookoła zaczęli jej prawić komplementy i pytać dlaczego nie maluje się tak częściej. Ona odpowiedziała, że jej mama nie lubi i mówi, że tak malują się tylko ladacznice i żeby natychmiast stała tę szminkę. No cóż, pewnie część pomyślała, że z mamą koleżanki jest coś nie tak, ale taką opinię da się przecież choć trochę kulturowo wytłumaczyć, a psychologiem nie jestem więc ograniczę się do kultury :) Kiedyś rzeczywiście taki kolor ust i w ogóle makijaż był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla prostytutek. Na pewno było tak w starożytnej Grecji, choć sądzę, że później też, a zwłaszcza już ten intensywny makijaż do którego zalicza się czerwona pomadka. Stąd też jedno ze źródeł złego postrzegania malowania się. Drugim tropem jest trop np. czasów rewolucji francuskiej i ogólnie tego momentu w historii gdy higiena przestała być ważna. Wtedy makijaż miał zasłonić to, że nie myto się wcale. Stąd pewnie myślenie o tym, że makijaż coś zakrywa, zwłaszcza nasze niechlujstwo. I trzecim moim wyjaśnieniem na niezbyt przychylne spojrzenie na Was dziewczyny zajmujące się z wielka pasją makijażem jest trop społeczeństwa chłopskiego lub kultu pracy. Jeszcze jakiś czas temu kobieta nie miała czasu na siebie, zwłaszcza na wsi, gdzie pracy zawsze było dużo i ta godzina czy nawet 15 minut dla siebie była po prostu fanaberią. Często jest tak do dziś, wiem, bo gdy przeprowadzałam wywiad z pewną panią sołtys, pytając o to czy ogląda telewizję i czy ma swoje ulubione programy nie chciała za bardzo o tym mówić. Owszem w zimie wieczorami ogląda TV ale nie ma ulubionego programu. Po prostu uważała, że rzecz taka jak oglądanie telewizji w jej codziennym życiu o którym rozmawiałysmy jest po postu tylko małym zapychaczem czasu, w momencie kiedy nie ma pracy. A malowanie się, o które też miałam pytać jako formę porannych rytuałów? Okazało się, że nie ma na to czasu. Większość polskiego społeczeństwa pochodzi właśnie z takich kręgów i nie ma co się oszukiwać. Pewnie między innymi dlatego nie mogą zrozumieć tego, że ktoś może poświecić, aż godzinę wyłącznie dla siebie.

      I nie piszcie, że powinno się zapomnieć o takich historycznych przeszłościach, że teraz mamy wolność itp. itd. W ludziach pewne postawy i struktury myślenia siedzą bardzo głęboko, może nie tyle w ludziach co w kulturze.

      A i przepraszam za lekki chaos, ale starałam się zmieścić wszystko, ale i tak ciągle przychodzą do głowy nowe myśli, więc uważam ten komentarz za otwarty :)

      Usuń
    2. Wszystko to co napisałaś jest niezmiernie ciekawe! Z chęcią dowiem się więcej! :)
      Sama dobrze wiem jak to jest z tą czerwoną szminką, ponieważ u mnie wygląda to podobnie - moi rodzice się krzywią kiedy takową nałożę, a cała reszta osób, która mnie w niej widzi, bardzo komplementuje.
      Myślę, że wszystko o czym piszesz, świadczy o tym, że zawsze powinniśmy pamiętać, iż każdy z Nas ma inne życie, poglądy. Nie ma jednego modelu racjonalności. I po prostu wszyscy robimy to co dla Nas właściwe. Jedni z Nas nie widzą nic złego w poświęcaniu sobie dużej (pojęcie względne) ilości czasu sobie, a dla innych jest to abstrakcją.

      Usuń
  4. Makijaż nigdy nie był dla mnie maską. Nawet jeśli coś jest źle, to również podkreślam to makijażem. Źle na tle emocjonalnym, ponieważ makijaż jest też czymś co daje mi- pewnie złudne, ale daje, poczucie pewności siebie. Wszak, ma on wyrażać mnie. Uśmiechniętą, ponurą, radosną, zapłakaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że bardzo dobrze rozumiem Twoje podejście do makijażu. W końcu on ma utożsamiać się z Nami i "pokazywać" Nas. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Jeżeli ten materiał wywołał w Tobie jakiekolwiek emocje lub skłonił do przemyśleń, podziel się nimi ze mną.
Dzięki temu, dasz mi wiarę w to, że nie piszę do poduszki! 😉
Dziękuję! 💜