O co tyle szumu? - EOS, balsam do ust.

Witajcie kochani! 
Często piszę pochlebne recenzje, bo lubię dzielić się z Wami moimi hitami i zawsze mam nadzieję, że ktoś dzięki moim recenzjom znajdzie kosmetyk, z którego będzie równie zadowolony. Tym razem chciałam napisać Wam o takim produkcie, którego fenomenu osobiście nie rozumiem.


Skusiłam się na balsam EOS, ponieważ często słyszałam, że:

- niesamowicie pachną i smakują,
- mają świetną konsystencję,
-  idealnie nawilżają usta,
- są bardzo wydajne,
- mają praktyczne i wygodne opakowanie,


O EOS'ie po raz pierwszy słyszałam wiele lat temu, ale zawsze było mi nie po drodze z jego kupnem. W końcu nadszedł ten czas, a z nim... duże rozczarowanie. Dlaczego? Przede wszystkim:

-  Ten produkt nie odżywia moich ust niemalże wcale. Próbowałam różnych metod: nakładałam więcej, ponawiałam często aplikację, aplikowałam po porządnym peelingu, i nic. Zero efektu. Równie dobrze mogłabym niczego nie używać.
- Ma sztuczny, sztuczny, sztuczny zapach. Mój nazywa się "coconut milk", a pachnie mi jak chemiczna truskawka w utopionym słodziku. Naprawdę. Kiedy powąchałam go pierwszy raz sprawdziłam czy aby na pewno miało to być coś związane z kokosem... Kwestia smaku - t.j. z zapachem.
- Jego konsystencja jest zbliżona do balsamów w sztyfcie z Nivei, której zdecydowanie nie lubię.


Co do pozostałych dwóch zalet, które wymieniłam na początku, muszę się zgodzić:
- Balsam jest okropnie wydajny (ale cena razi mnie mimo wszystko),
- A opakowanie jest bardzo miłe dla oka, higieniczne i poręczne. 

Podsumowując: Dla mnie jest to bubel i nie potrafię znaleźć dla niego dobrego zastosowania. Gdyby porządnie pielęgnował usta, reszta aspektów nie rzucałaby się tak w oczy, ale w końcu balsamy do ust są po to, by Nasze usta wyglądały lepiej...


Czy ja jako jedyna jestem z niego niezadowolona,
 czy może ktoś podpisać się pod moimi wrażeniami?
Dajcie znać jeśli używałyście! :)

Komentarze

  1. Ja na usta stosuję 'miodek' z Avonu albo Einstein Lip Therapy i z obu produktów jestem bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamówiłam moje pierwsze eos jakieś 2 tygodnie temu i przeżyłam to samo (jak czytałam wpis, miałam wrażenie, że słyszę własne myśli haha). Mam nawet wrażenie, że usta mam jeszcze bardziej suche niż przed jego nałożeniem, masakra :(

    OdpowiedzUsuń
  3. bo to nie są produkty bardzo nawilżające, bardziej gadżet w ładnym opakowaniu ;) Z tym, że i zapach i smak mi odpowiada, więc używam z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że to taki niewypał. Osobiście nie stosowałam, ale słyszałam, że zdania na jego temat są podzielone. Według mnie za drogi bajer :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie stosowałam go, ale za to miałam Balmi i z początku był zachwyt, ale pod koniec jego stosowania wyszły z niego minusy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Buuuu...szkoda:( Mam Balmi, który jakoś specjalnie mnie nie zachwyca, po Twoim wpisie EOS sobie tez odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja z kolei jestem bardzo zadowolona ze swojego EOS, jeden z lepszych produktów, jakich używałam :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubię gadżetów, które nie działają;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdjęcia super :) a ten kosmetyk nigdy mnie nie kusił

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie wiem o co tyle szału, nigdy nie miałam ochoty nawet przetestować tego produktu (słyszałam, że w ogóle nie nawilża, więc po kiego coś takiego?!:P) wolę tisane;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nadal mam ochotę przetestować. ;) Póki co miałam te śmieszne kulki z Biedronki i są super :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze nie miałam z nim do czynienia, ale od dawna planuję zakup i jakoś nie mogę się do tego zebrać :P.

    OdpowiedzUsuń
  13. Po Waszych komentarzach czuję się uspokojona - widzę, że nie tylko ja nie jestem nim zachwycona!
    To chyba dobry znak ostrzegawczy dla tych z Nas, które jeszcze nie skusiły się na zakup, a mają go w zamiarze. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Podobno nielubiane pomadki mogą się dobrze sprawdzić na skórkach koło paznokci :)
    Chciałam kupić EOS, ale sobie odpuszczę :P

    OdpowiedzUsuń
  15. ja pewnie kupię z czasem aby samej się przekonać, ale jakoś właśnie nie do końca chce mi się wierzyć w jego cudne moce :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Following you now, hope you will do the same :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Słyszałam dużo o tym balsamie to postanowiłam go kupić. Mam opakowanie malinowe czyli pomegranate raspberry. No i niestety jestem zawiedziona :-(

    Pozdrawiam
    Zapraszam do mnie : http://snowarskakarolina.blogspot.com/
    PS: Obserwuję i liczę na rewanż

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeżeli ten materiał wywołał w Tobie jakiekolwiek emocje lub skłonił do przemyśleń, podziel się nimi ze mną.
Dzięki temu, dasz mi wiarę w to, że nie piszę do poduszki! 😉
Dziękuję! 💜