Dziewczyna.



Widziałam dziewczynę.
Miała bardzo smutne oczy.
Kiedy ktoś koło niej przechodził,
Spuszczała głowę i uciekała wzrokiem.
Wyglądała jakby bardzo cierpiała,
Jakby bardzo bolała ją dusza,
Jakby istniał w niej brak zrozumienia,
Jakby...

Zapytałam co się stało.
Powiedziała, że nie rozumie życia.
Że czuje jak łapie jego sens i płynie z jego prądem, a zaraz potem wpada w gęsty, czarny muł, który zalewa jej oczy,
Żyły,
I umysł.
I gdyby zdarzyło się to raz...
Ale to jest.
To trwa.
Pojawia się co jakiś czas.

Jak tak na nią patrzę, to myślę o tym,

Że musi być jakimś cholernym łącznikiem całego zagubienia jakie siedzi w każdym z Nas.
I że ona tak naprawdę jest najmniej zagubiona z Nas wszystkich.
Ale ona o tym nie wie.
Bo oczy jej wydlubała ludzka błahość.
Była tak zatopiona w tym Naszym bezsensie,
Że nawet nie zauważyła kiedy odeszła.
I nie zauważyła też kiedy podniosła głowę.
Bo wtedy z kolei, przygniotło ją piękno świata.
Jego nadmiar.
Tego...
Ten...
Którego wcześniej nie doświadczała.






Komentarze