Róż w kremie YSL nr 02 - czy wart swojej ceny?



O różach w kremie pamiętamy głównie w okresie letnim...A szkoda!  Mimo, iż ich aplikacja nie jest tak ekstremalnie szybka jak tych w pudrze (a pewnie to za sprawą braku przyzwyczajenia się do formuły) to i tak w łatwy i ekspresowy sposób możemy poradzić sobie z tego typu produktami.

Róż, który dziś chciałabym Wam przybliżyć, jest wyrobem marki YSL.



Zacznę od początku, czyli opakowania: Owszem, jest eleganckie, ale... Nie na długo. 
Wieczko szybko się rysuje (co widać na zdjęciach), a "złoto" ściera. 
Niestety jest również niepraktyczne - kanciate, zajmuje sporo miejsca,
 a myślę że rozmiary opakowania można by było zmniejszyć 
choć o połowę i postawić na bardziej obły kształt. 


Przechodząc do tego co najważniejsze - wnętrza: 
Podoba mi się jego musowo-żelowa konsystencja. Jest to świetne połączenie, 
które w tym wypadku pomaga w łatwym i niesamowicie przyjemnym aplikowaniu. 
Skoro mowa już o aplikacji - można nakładać go pędzlem, albo palcami. 


Ja wypróbowałam oba sposoby, przy czym, jeśli chodzi o pędzle nakładałam go flat top'em, 
typowym pędzlem do różu, jak i Beauty Blenderem. 
Z palców - wypróbowałam tylko własnych i tylko u rąk. :) 
Największą kontrolę nad intensywnością koloru mam podczas aplikacji 
puszystym pędzlem do różu (u mnie Real Techniques)
Produkt jest bardzo napigmentowany, a właśnie ten pędzel, powoduje,
 że granice między różem, a podkładem są dobrze roztarte,
 a intensywność koloru jest dla mnie zadowalająca.


Pewnie nie raz słyszeliście, że róże o kremowej konsystencji 
zostawiają naturalny glow.Owszem, ale mnie na nim nie zależy, 
po za tym nie jest to na tyle duża różnica w porównaniu do pudrowych róży,
 żebym niechętnie przypudrowywała swoją twarz w miejscach, 
gdzie ten produkt zaaplikowałam.
Także przypudrowuje i cieszę się trwałością kosmetyku do końca dnia 
(do zmycia, niezależnie od liczby godzin). 


Sam kolor (02) jest typowym brudnym różem, 
który w moim przypadku wygląda najkorzystniej na buzi. :)
Kosmetyk w ciągu dnia nie blednie, nie utlenia się.
Pozostaje niezmieniony pod żadnym względem. 


Czy mogę polecić Wam ten produkt?
Jak najbardziej! Zachęcam Was do próbowania nowych formuł kosmetyków.
 To fajny sposób na poszerzenie Naszych doświadczeń makijażowych i urozmaicenie kosmetyczki. 


Jeśli macie ochotę na róż YSL polecam Wam kupić go przez internet (ale uwaga na podróbki!),
 ponieważ cena sklepowa (150 zł za 5,5g), mimo wszystko jest dość zaporowa. 


A Wy? Posiadacie jakiś róż w kremie? Jesteście z niego zadowolone?
Jakie kolory na policzkach preferujecie najbardziej?
Dajcie znać w komentarzu, jestem bardzo ciekawa! :)

Komentarze

  1. Nie lubię róży w kremie bo zawsze o nich zapominam ;) Ale ten wygląda bajecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. róż wygląda świetnie, jednak ja nie potrafię aplikować produktów w kremie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba nie umiała bym go używać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z racji tego, że mam problem z wypryskami (między innymi) na policzkach, to dawno nie używałam żadnego różu. Szkoda, bo je uwielbiam! Jedak zawsze sięgałam po pudrowe, kremowego nigdy nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam ten produkt, tylko róż taki bardziej do charakteryzacji, mega neonowy różowy. Nie służy mi kompletnie i wystawiłam go do sprzedaży :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny jest <3 brakuje mi tylko zdjęcia na buzi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny kolor, lubię takie zgaszone odcienie różu.
    Nie raz przymierzałam się do zakupu różu w kremie, ale chyba jednak wolę te prasowane ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba nigdy nie używałam różu w kremie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam kilka kosmetyków w formie musu/kremu i żelu, ale niestety jakoś nie lubimy się póki co:P zazwyczaj robię sobie nimi kuku;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeżeli ten materiał wywołał w Tobie jakiekolwiek emocje lub skłonił do przemyśleń, podziel się nimi ze mną.
Dzięki temu, dasz mi wiarę w to, że nie piszę do poduszki! 😉
Dziękuję! 💜